Witajcie serdecznie moi Drodzy :-)
Z okazji zbliżających się Świąt Wielkiej Nocy, warto napomknąć - choćby w niewielkim zakresie - jakie wspomnienia mają ludzie pamiętający jeszcze Wielkanoc za okupacji. Jest to temat niezwykle ciekawy. Interesujące jest jak ową atmosferę odbierali oni w owych latach, gdy wszystko było przyćmione szarą mgłą okupacji.
Czy mimo wszystko dawali radę przezwyciężyć przygnębiające myśli? Czy może właśnie z okazji Świąt wlewali w serca jeszcze więcej nadziei? Przyjrzyjmy się kilku wartościowym wspomnieniom...
WIELKANOC OCZAMI DZIECKA
Wspomnienia Pana Ryszarda Kmity
,,Mam mało skojarzeń z okupacyjną Wielkanocą. Nie zdawałem sobie
jeszcze sprawy ze znaczenia tego święta. Pamiętam jednak, że w Wielką
Niedzielę budzono mnie wcześnie rano i cała nasze trójka klękała przy
łóżku i razem z Babcią odmawialiśmy różaniec. Zresztą różaniec był w
naszym domu odmawiany bardzo często, ale w tym dniu w sposób szczególny.
I na Wielkanoc było jakieś ciasto i lepszy obiad. Babcia bardzo
surowo przestrzegała odpowiedniego jedzenia w okresie Wielkiego Postu,
więc w Wielką Niedzielę jedzenie nawet u nas było bardziej obfitsze.
I przypominam sobie tak zwany „lany poniedziałek”, kiedy w nas,
dzieci, wstępowała jakaś wielka radość z tego, że możemy kogoś oblewać
wodą tak zupełnie bezkarnie. Starsi chłopcy mieli do tego przygotowane
takie dość duże drewniane sikawki, z których strumień wody dokładnie
padał w wycelowaną osobę. Zazdrościłem im tych sikawek i zawsze też
chciałem taką mieć. Inni chlustali się wodą wprost z wiaderka. Był
śmiech, wrzask oblanych i radość oblewających, mimo straszliwej wokół
okupacji. Polacy jednak utrzymywali tradycję. Nie wiem, czy nasi
okupanci również oblewali się wodą w ten wielkanocny poniedziałek…
A później było już ciepło… Choć jeszcze śnieg całkowicie się nie
stopił, to w ogródku Łacińskich już wychodziły zielone liście irysów…"
źródło: http://www.osjakow.info/historia/osjakow-w-czasie-wojny-oczami-dziecka/100-wielkanoc-wielkanoc.html
WSPOMNIENIE Z KSIĘDZEM WYSZYŃSKIM W KOZŁÓWCE
Wspomnienia Pani Moniki Znamierowskiej - Kozik
,,Szczególnie uroczyście sprawował ksiądz Wyszyński msze
świąteczne, a zwłaszcza przedwielkanocną liturgię triduum paschalnego
łącznie z umywaniem stóp ludziom ze wsi. Na nabożeństwo do kaplicy
pałacowej przychodzili bowiem mieszkańcy Kozłówki i pobliskich
Siedlisk”.
We wspomnieniach brata Moniki, Krzysztofa Znamierowskiego, okres
wielkanocnej posługi kapłańskiej księdza Wyszyńskiego przedstawia się
następująco:
„Ksiądz Wyszyński przestrzegał bardzo przepisów i zaleceń liturgii.
Wielkanoc 1941 roku. W Wielki Piątek, w głębokim milczeniu, przed
ołtarzem kaplicy leży krzyżem ksiądz Wyszyński, a obok niego trzej
chłopcy – ministranci – Adam, Piotr, Krzysztof. Leżymy długo, każdy z
nas pogrążony we własnych myślach. (…) Jakże trudne były spowiedzi u
księdza Wyszyńskiego! W zakrystii, bez konfesjonału, bez litościwej
kratki oddzielającej penitenta od spowiednika, ukrywającej zmieszanie,
konfuzję, a czasem wstyd."
źródło: http://www.muzeumzamoyskich.pl/siedemdziesieciolecie
Dodatkowo poniżej zamieszczam co prawda przedwojenne, ale tak przepiękne i obfitujące w szczegóły wspomnienia, że nie mogłam się powstrzymać. :)
PRZEDWOJENNE WSPOMNIENIE - ZWYCZAJE WIELKANOCNE
Wspomnienia Pani Marianny Kucharskiej
,,Ojciec pojechał zrobić lniany olej,
używany do kraszenia i smażenia potraw. Przez cały post nie jedzono
drobiu oraz innego mięsa.W Wielki Piątek post był ściśle przestrzegany -
żeby się nie objadać , gdyż każdy bał się grzechu. Na dwa tygodnie
przed świętami bieliło się domostwa , porządkowało w domu ,chyba nie
było takiego domu żeby na święta nie bielono. Pamiętam od dziecka na
Wielkanocne Święta było ciepło. Ubrania nosiliśmy już letnie : Białe
skarpetki i sandałki , część dzieci chodziła już boso. Moi rodzice nam
jeszcze nie pozwalali chodzić boso. Gotowaliśmy już w letniej kuchni.
Drzewa owocowe kwitły. Zaczęto wyganiać krowy na pastwiska. Przed
Świętami robiono wyroby , wędzonki. Część mięsa solono i układano w
małej beczułce na potrzeby kuchni. Mama gotowała galaretę (wszyscy
lubili). Ojciec wędził kiełbasy , szynki. Wykopał w ziemi dół , zrobił w
tym palenisko i ustawił nad tym to co było do wędzenia , naszykował
liściastego drzewa i pilnował tak długo aż się uwędziło , a następnie
wieszał nad chlebowym piecem. Od Wielkiej Środy mama wzięła się za
pieczenie. Zaczynała od pieczenia chleba , czwartek i piątek piekła
placki , były to zwykle drożdżowe z makiem , pieróg z kapustą i jaglaną
kaszą , przekładaniec z serem. Pisanki - mama robiła różne wzory woskiem
, następnie zagotowała łuski z cebuli i w tę wodę ułożyła , żeby je
zabarwić.W niektórych domach , gospodynie podtrzymują tę tradycję , nie
używając chemicznie preparowanych barwników. Ze święconką chodził ojciec
, ja byłam za mała. Dopiero gdy miałam 7 lat to szłam do Wrzelowca ,
jak na mój wiek to było dość daleko. Mama nakładła do święcenia więcej
niż obecnie , ale jakoś sobie poradziłam. Kazała mi usiąść sobie w
drodze powrotnej i pojeść. W Wielką Niedziele na śniadanie jedliśmy
ukiszony żurek z tej mąki co się piekło chleb , kroiło się do niego –
kiełbasę , szynkę , jajka i chrzan własnego wyrobu. W pierwszy dzień
Świąt nie gotowaliśmy obiadu , poszliśmy do kościoła. W dyngusa to
bardzo lali wodą , ludzie wychodzili z kościoła to straż nastawiła
sikawkę i po ludziach , teraz byłoby to nie możliwe , bo jest za zimno.
Panna jak by nie była oblana porządnie , to by znaczyło że nie ma
powodzenia."
źródło: http://mariannakucharska.bloog.pl/id,333903572,title,ZWYCZAJE-WIELKANOCNE,index.html
Moi Drodzy - z okazji nadchodzących Świąt Wielkanocnych życzę Wam po prostu - szczęścia :) Smacznego jajka!
Witam wszystkich odwiedzających! Tego bloga stworzyłam dzięki połączeniu mojej wieloletniej pasji do historii II Wojny Światowej, historii Warszawy, szczególnie Powstania Warszawskiego i starej architektury budynków warszawskich, z pomysłem pewnej wyjątkowej osoby, której bardzo dziękuję za motywujące zaangażowanie w moje przedsięwzięcie :) Cofnijmy się zatem o kilkadziesiąt lat wstecz a później sprawdźmy, co nam jeszcze z tamtych czasów pozostało do dzisiaj...
- Justyna
- Pasja. ,,To przychodzi nagle. Widzisz coś po raz pierwszy i od razu wiesz, że znalazłeś swoje ZAINTERESOWANIE. Jakby ktoś przekręcił klucz w zamku. Albo po raz pierwszy zakochał się..."
Archiwum bloga
-
►
2015
(13)
- ► października (1)
-
▼
2014
(15)
- ► października (1)
-
►
2013
(30)
- ► października (2)