Moje zdjęcie
Pasja. ,,To przychodzi nagle. Widzisz coś po raz pierwszy i od razu wiesz, że znalazłeś swoje ZAINTERESOWANIE. Jakby ktoś przekręcił klucz w zamku. Albo po raz pierwszy zakochał się..."

środa, 16 kwietnia 2014

Wielkanoc za okupacji - wspomnienia

Witajcie serdecznie moi Drodzy :-)

Z okazji zbliżających się Świąt Wielkiej Nocy, warto napomknąć - choćby w niewielkim zakresie - jakie wspomnienia mają ludzie pamiętający jeszcze Wielkanoc za okupacji. Jest to temat niezwykle ciekawy. Interesujące jest jak ową atmosferę odbierali oni w owych latach, gdy wszystko było przyćmione szarą mgłą okupacji.
Czy mimo wszystko dawali radę przezwyciężyć przygnębiające myśli? Czy może właśnie z okazji Świąt wlewali w serca jeszcze więcej nadziei? Przyjrzyjmy się kilku wartościowym wspomnieniom...


WIELKANOC OCZAMI DZIECKA

Wspomnienia Pana Ryszarda Kmity

,,Mam mało skojarzeń z okupacyjną Wielkanocą. Nie zdawałem sobie jeszcze sprawy ze znaczenia tego święta. Pamiętam jednak, że w Wielką Niedzielę budzono mnie wcześnie rano i cała nasze trójka klękała przy łóżku i razem z Babcią odmawialiśmy różaniec. Zresztą różaniec był w naszym domu odmawiany bardzo często, ale w tym dniu w sposób szczególny.
I na Wielkanoc było jakieś ciasto i lepszy obiad. Babcia bardzo surowo przestrzegała odpowiedniego jedzenia w okresie Wielkiego Postu, więc w Wielką Niedzielę jedzenie nawet u nas było bardziej obfitsze.
I przypominam sobie tak zwany „lany poniedziałek”, kiedy w nas, dzieci, wstępowała jakaś wielka radość z tego, że możemy kogoś oblewać wodą tak zupełnie bezkarnie. Starsi chłopcy mieli do tego przygotowane takie dość duże drewniane sikawki, z których strumień wody dokładnie padał w wycelowaną osobę. Zazdrościłem im tych sikawek i zawsze też chciałem taką mieć. Inni chlustali się wodą wprost z wiaderka. Był śmiech, wrzask oblanych i radość oblewających, mimo straszliwej wokół okupacji. Polacy jednak utrzymywali tradycję. Nie wiem, czy nasi okupanci również oblewali się wodą w ten wielkanocny poniedziałek…
A później było już ciepło… Choć jeszcze śnieg całkowicie się nie stopił, to w ogródku Łacińskich już wychodziły zielone liście irysów…"

źródło:  http://www.osjakow.info/historia/osjakow-w-czasie-wojny-oczami-dziecka/100-wielkanoc-wielkanoc.html



WSPOMNIENIE Z KSIĘDZEM WYSZYŃSKIM W KOZŁÓWCE

Wspomnienia Pani Moniki Znamierowskiej - Kozik

,,Szczególnie uroczyście sprawował ksiądz Wyszyński msze świąteczne, a zwłaszcza przedwielkanocną liturgię triduum paschalnego łącznie z umywaniem stóp ludziom ze wsi. Na nabożeństwo do kaplicy pałacowej przychodzili bowiem mieszkańcy Kozłówki i pobliskich Siedlisk”.
We wspomnieniach brata Moniki, Krzysztofa Znamierowskiego, okres wielkanocnej posługi kapłańskiej księdza Wyszyńskiego przedstawia się następująco:
„Ksiądz Wyszyński przestrzegał bardzo przepisów i zaleceń liturgii. Wielkanoc 1941 roku. W Wielki Piątek, w głębokim milczeniu, przed ołtarzem kaplicy leży krzyżem ksiądz Wyszyński, a obok niego trzej chłopcy – ministranci – Adam, Piotr, Krzysztof. Leżymy długo, każdy z nas pogrążony we własnych myślach. (…) Jakże trudne były spowiedzi u księdza Wyszyńskiego! W zakrystii, bez konfesjonału, bez litościwej kratki oddzielającej penitenta od spowiednika, ukrywającej zmieszanie, konfuzję, a czasem wstyd."
  
źródło: http://www.muzeumzamoyskich.pl/siedemdziesieciolecie




Dodatkowo poniżej zamieszczam co prawda przedwojenne, ale tak przepiękne i obfitujące w szczegóły wspomnienia, że nie mogłam się powstrzymać. :)



PRZEDWOJENNE WSPOMNIENIE - ZWYCZAJE WIELKANOCNE

Wspomnienia Pani Marianny Kucharskiej 

 ,,Ojciec pojechał zrobić lniany olej, używany do kraszenia i smażenia potraw. Przez cały post nie jedzono drobiu oraz innego mięsa.W Wielki Piątek post był ściśle przestrzegany - żeby się nie objadać , gdyż każdy bał się grzechu. Na dwa tygodnie przed świętami bieliło się domostwa , porządkowało w domu ,chyba nie było takiego domu żeby na święta nie bielono. Pamiętam od dziecka na Wielkanocne Święta było ciepło. Ubrania nosiliśmy już letnie : Białe skarpetki i sandałki , część dzieci chodziła już boso. Moi rodzice nam jeszcze nie pozwalali chodzić boso. Gotowaliśmy już w letniej kuchni. Drzewa owocowe kwitły. Zaczęto wyganiać krowy na pastwiska. Przed Świętami robiono wyroby , wędzonki. Część mięsa solono i układano w małej beczułce na potrzeby kuchni. Mama  gotowała galaretę (wszyscy lubili). Ojciec wędził kiełbasy , szynki. Wykopał w ziemi dół , zrobił w tym palenisko i ustawił nad tym to co było do wędzenia , naszykował liściastego drzewa i pilnował tak długo aż się uwędziło , a następnie wieszał nad chlebowym piecem. Od Wielkiej Środy mama wzięła się za pieczenie. Zaczynała od pieczenia chleba , czwartek i piątek piekła placki , były to zwykle drożdżowe z makiem , pieróg z kapustą i jaglaną kaszą , przekładaniec z serem. Pisanki - mama robiła różne wzory woskiem , następnie zagotowała łuski z cebuli i w tę wodę ułożyła , żeby je zabarwić.W niektórych domach , gospodynie podtrzymują tę tradycję , nie używając chemicznie preparowanych barwników. Ze święconką chodził ojciec , ja byłam za mała. Dopiero gdy miałam 7 lat to szłam do Wrzelowca , jak na mój wiek to było dość daleko. Mama nakładła do święcenia więcej niż obecnie , ale jakoś sobie poradziłam. Kazała mi usiąść sobie w drodze powrotnej i pojeść. W Wielką Niedziele na śniadanie jedliśmy ukiszony żurek z tej mąki co się piekło chleb , kroiło się do niego – kiełbasę , szynkę , jajka i chrzan własnego wyrobu. W pierwszy dzień Świąt nie gotowaliśmy obiadu , poszliśmy do kościoła. W dyngusa to bardzo lali wodą , ludzie wychodzili z kościoła to straż nastawiła sikawkę i po ludziach , teraz byłoby to nie możliwe , bo jest za zimno. Panna jak by nie była oblana porządnie , to by znaczyło że nie ma powodzenia."

źródło: http://mariannakucharska.bloog.pl/id,333903572,title,ZWYCZAJE-WIELKANOCNE,index.html



Moi Drodzy - z okazji nadchodzących Świąt Wielkanocnych życzę Wam po prostu - szczęścia :) Smacznego jajka!
 


 


Translate